á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Andrzej Kołaczkowski-Bochenek rusza jednym z najstarszych szlaków pielgrzymkowych Europy jako turysta, choć przyznaje, że w ankiecie podaje duchowe powody swej wędrówki. Czyżby już u początków drogi przeczuwał, że po 50 latach ateizmu „spotka Boga”? (...) Czytelnik nie znajdzie jednak w książce „Nie idź tam człowieku” podniosłego nastroju związanego z przebudzeniem duchowym autora. To raczej dziennik podróży, prosty zapis wędrówki Camino de Santiago. Kolejne etapy drogi, opisy mijanych miejsc, spotkanych ludzi. Niedogodności związane z brakiem haków czy stołków w kabinach prysznicowych. To problem, który będzie się przewijał w całej książce. Jeden z wielu oczywiście, bo takich ważnych, choć z pozoru błahych spraw będzie w trakcie pielgrzymowania bardzo dużo. Ot chociażby, czy uda się w kolejnym refugium (schronisku) zrobić pranie i czy pogoda pozwoli, by wyschło.
Sporo miejsca poświęca autor warunkom pogodowym, sprawom wyżywienia, noclegów. Opisuje też relacje z ludźmi- przyjacielskie w większości i braterskie, choć drogę do grobu św. Jakuba przebywa się raczej samotnie. To coś zupełnie innego niż nasze polskie zorganizowane i dokładnie zaplanowane pielgrzymki. Na Camino spotykają się ludzie różnych narodowości. A. Kołaczkowski-Bochenek dzieli ich na kategorie w zależności od tego, jaką przeczytali książkę: HapeKerkelinga, Paulo Coelho, Shirley Mac Laine. Są jeszcze ci, którzy nie przeczytali żadnej z nich. Zdążający do grobu św. Jakuba wiedzą, że mogą liczyć na siebie w razie potrzeby. Jeśli ma się dwie pary skarpet, to jedną z nich można przecież pożyczyć.
Czytając „Nie idź tam człowieku”, ma się możność wzbogacenia wiedzy o Hiszpanach, dla których pielgrzymi są z pewnością źródłem dochodów, ale i czymś zupełnie naturalnym i oczywistym jak element krajobrazu. Miejscowi, widząc pielgrzyma, odruchowo wskazują ręką kierunek drogi, bo choć znak muszelki jest powszechny, bywa, że można się zagubić.
Książka może być pomocna dla tych, którzy wyruszą do Santiago de Compostela. Są w niej podane ceny noclegów, jedzenia, praktyczne rady... Te jednak są w każdym przewodniku, gdzie pewnie dokładniej można dowiedzieć się o tym, co czeka pielgrzyma. Co zatem jeszcze proponuje czytelnikowi Kołaczkowski-Bochenek? Czy zachęca go do drogi? Co z tym przewrotnym „nie idź tam człowieku”? W katedrze autor wyspowiada się, będzie uczestniczył w mszy. Napisze: „Schodzę po schodach, by stanąć przed świętym, który mnie tu wezwał, mimo iż na początku tego wezwania nie słyszałem”.
Czyli „idź tam człowieku”, na pewno twój wysiłek przyniesie owoce - tak zdaje się mówić do czytelnika autor. Warto przeczytać jego książkę, choć mogą czasem nużyć i denerwować w sumie mało odkrywcze uwagi o współczesnym społeczeństwie czy ekologii, nudne niekiedy dygresje i momentami drażniący dydaktyzm.
„Nie idź tam człowieku” to jednak dobry punkt wyjścia do zainteresowania się historią sanktuarium św. Jakuba i pielgrzymek do tego miejsca, których początek sięga 960 roku.